czwartek, 15 grudnia 2016

jakoś sobie żyje ..

Jest w sumie okej, uczę się ale jest mi smutno ze nie mam chłopaka. Ja z nim zezwalam i to nie jest tak że za nim konkretnie tęsknię. Chciałabym po prostu z kimś się całować przytulać uprawiać seks i żeby to była osoba mi bliska nie mam jak teraz kogoś nowego poznać, kolejny Sylwester w domu z rodziną ... w 2017 skończę 20 lat. Jezu.
. Chciałabym w sumie pójść się zabawić A z drugiej strony jak bym miała się ubrać i ze mam blizny na  rekach ...Jestem mnieśmiałaEch. Chyba dopiero na studiach  kogoa poznam za rok....   jestem samotna nie chce tyle czekac.. Smutno mi trochę

środa, 30 listopada 2016

CEL NA 1.01. 2020 R. !!! 3 LATA WALKi---->start

No niestety cały czas nauka i siedzenie w domu, co dwa tygodnie szkoła. Wieczorami robi mi się jakoś smutno..Jutro jadę do kina , możee będzie fajnie..     Chciałabym znaczyć coś więcej niż znaczę teraz, mieć  więcej znajomych, być znaną.., pewną siebie.. A może mi sięe wydaje ze byłabym szczesliwsza wtedy ?
No niestety ze mną już tak jest, że chcę być zauważona i zwracać na siebie uwagę, a moja nieśmiałość nie ogranicza...
Muszę zaistnieć.
Za tydzień na kontrolę do psychiatry i będę odstawiać leki . .może bedzie dobrze.
Przy okazji porozmawiam o tej mojej tęsknocie do złych rzeczy.. Mam tak, że czasami jakby brakowało mi bardzo złego samopoczucia lub złych rzeczy które wtedy robiłam.   Jakbym była w dole,a teraz po drapinie się wspinam do góry i jestem już blisko wyjścia, ale coś mnie co jakiś czas pociąga w doł... Mam nadzieję, że mimo teego wejdę na szczyt..
Mieszanka emocji i uczuć to ja. czuć się dobrze to naprawdę  wspaniała rzecz..i tego prawde
MOJE CECHY: Nieśmiała, narcystyczna... ale miła dla każdego bo oczywiście nie umie wyrażać swojego zdania do obcych osób. Muszę muszę to zmienić..W 2017 będę miała 20 lat..  I żebym za kilka lat była już szczęśliwą i fajną osobą, która zna swoją wartość, nie zazdrości i umie walczyć z problemami.
Chyba spróbuję, zabić można się zawsze.. A ja mam cel.  3 LATA.  23 to była kiedyś moja ulubiona liczba, aż nie stało się coś złego, az próbowałam się zabić 23-ciego. Odczaruję ją..
 KOLEJNE LATA MAJĄ BYĆ CORAZ LEPSZE...   
ZACZYNAM SIĘ ZMIENIAĆ...

DZIS JEST 30.11.16-  MAM PRAWIE 20 LAT. jestem smutna, niezadowolona z siebie, ambitna, ale nie pewna, wstydliwa, czuję się brzydką,,, mam głupie myśli

1.01.2020 - MAM 23 LAT  i ...............................................

c.d.n


niedziela, 20 listopada 2016

wrzesień, październik, listopad i...walczę z depresją..

Nie jest łatwo, ale wiem jedno, potrzevuje zajęcia. Jestem zajęta depresja na chwilę się chowa. Do szafy, pod łóżko.. lecz i zajecie nie daje mi gwarancji. Jestem z ludźmi i czasem jakiś szczegół zmienia mój chwilowy nastrój.  Jakby coś bardzo przykrego ale czuję się jakąś przekroczona.  Odwracać od tego uwage iść coś zjeść lub badając do kogoś głupoty albo przytulajac psa. On bardzo mi pomógł.  Wzięcie pieska pod dach to najlepsze co mogłam zrobić. W czerwcu moje samopoczucie się pigarszalo ale to ten szczeniak kochany zmuszał do wstawania czynności i dawał uśmiech na twarzy.. dużo miałam myśli złych i chciałam się ciąć ale się opanowywalam. Kilka razyzrobilam cieniutkie kreski by sobie przypomnieć jak to jest ale od razu przestałam.. to akurat specjalnie chyba było żeby zeszło. Walczę z brzydkiej widocznymi na rekach bliznami z okresu początku rowy. Nie wiem sama jak i przetrwalam te wakcje ... tyle głupich myśli już myślałam że trafię do szpitala ale udało się to zwalczyć... moja sunia dużo mi dała miłości choć to tylko piesek ale lepszy od człowieka.. W połowie września zaczęłam się spotykać z chlopakiem  ktory dwa lata temu doprowadzil mnie do zlego stanu i wtedy juz cos we mnie peklo  może i przez niego też... Ale.. dawną ja chciala bo widzirc spotykałem się z nim choć mirwalam źle nastroje..  żyłam j niby będąc z nim ale wiedziałam że to nie to ponadto przypominal mi źle momenty myśli samobójca blizny..skończyłam to nie dawno  I to dobra decyzja. Przez tyle czasu wcześniej chciałam z nim być a on mnie nie chciał a teraz zobaczyl jaki jest naprawdę nie dla mnie zbyt wiele bolu  wywolal.  Szkoda ze zmarnowalam tyle lez i smutku na niego ze tamta ja byla naiwna... ale dobrze ze to zrozumialam....   biorę leki tylko na noc choć bardzo chciałam już odstawić to nie mogę... bo do końca się dobrze nie czuję... wiem że muszę skończyć ten rok i zdać mature  uczę się sama matematyki porządni bo rozszerzona chce zdawać i naprawdę coś powoli wychodzi... W grudniu mam probna mature muszę dobrze wypaść czem9u ja muszę być najlepsza i perfekcyjna w swojej głowie i potem cierpię...   niestety ten okres zimna i ciemności sprzyja gorszemu samopoczucia i częściej się denerwuje i łapie doły  ... boję się tego czasu.. rok temu było tak bardzo źle leżała w szpitalu i chciałam się zabić...  bardzo boję się ze to wróci  I każda chwila smutku już mnie przeraża bo wiem ze muszę żyć choć nie do końca chce. Na pewno muszę dla rodziny. Może zechce dla siebie  kiedys. Chce byc piękna  i madra ...    viesze sie ze jest poprawa naprawde juz nie ma natarczywego niepokoju i mysli.. nie jest calkiem dobrze ale i wiele lepiej.  O śmierci czasem pomyślę i jakby to było to zrobić ale nie zrobię tego bo postawiłam sobie cel. Żyje do tej matury i uczę się żeby dobrze zdać. Czekam do wiosny i lata do lepszego czasu ciepłego. Może będzie jeszcze lepiej s zczesliwiej? 7 miesięcy bez cięcia się na rekach.. jestem dumna ale i smutna że te blizny nigdy nie znikną... zawsze będą zasmucac..  mam dużo rozterek i boję się jak ja bede żyć A co jak się znowu załamanie zachoruje nic mi się nie uda... Ale muszę spróbować bo  wiem że nie mogę już odejść bez walki. Poza tym jestem chyba narcyz ipomimo  dużej nieśmiałości i niskn wartości to chce żeby myśleli że jestem najlepsza i piękna.....  żeby tylko to myślenie nie doprowadziło mnie do złego żeby ta zbyt wysoka poprzeczka nie sprawiła że spadną w dół wprost nadepresje. Boję się ale  jednak jakoś się staram.. choć i ludzie zdołają choć bywa źle smutno choć płacze to jedno zrozumialam... ludzie tacy jak ja też istnieją i sobie radzą A potem naprawdę układa im się życie... może i mi się ułoży może będę zarabiać i pomagać mojej mamie... może będę szczeliwa.    Choć jedno muszę pamiętać. Nikt nie zagwarantowal ze rodziny się by być szczęśliwi. Rodziny się by żyć.  Byle wytrwać do wiosny zacząć wychodzić na dwór pojechać gdzieś... studia byłyby potrzebne by kogoś też poznać..  mam mętlik w głowie ale jakoś żyje.. sama się dziwię ale jak widać jest lepiej. Nie mogę się znlwu wpędzić w depresje.. czarne chmury odplywajvie... Czekam do lata na słońce... akysz.

sobota, 17 września 2016

szkola

Pierwszy dzień w liceum zaocZnym.. trochę dziwnie jaka zwykle ibna.. Boje się  jak ja będę kiedyś zyc apawel ratuj mnie

czwartek, 1 września 2016

co się dzieje w tej hustawce nastrojów ?

Nastrój miewam taki ze mam ochote sobie coś zrobić, jestem zrezygnowa, albo bywam  w miarę wesola i zaczynam snuć plany na przyszłość. Wtedy jest tak fajnie.. szkoda tylko ze moj nastroj sie zmienia nawet w ciagu dnia. Juz by chociaz mogloby byc dobrze przez kilka dnj i zle przez następne.

25.08 byłam zrozpaczona i zła że nie mogę się już ciąć(usuwam blizny laserem i zależy mi na tym) i lyknelam sobie tabletki... rano obudziłam się z mega bolaca głowa. Ale za dwa dni przeszło. Głupie zachowanie na szczescie nikt o tym nie wiedział i ja wybilam sobie pomysly z tabletkami z glowy. Odezwał się do mnie chłopak któremu sie kiedyś podobała A potem mnie olal. Spotkaliśmy się znowu 3 razy. Miałam być zła m niego ale oczywiście mimo jakiś odcinek byłam miła i znowu zaczął mi się podobać. podobać ja pewnie zaraz mu się znudze i znowu będę miała nastroje depresyjne... No ale muszę sprawdzić jak to jest...nie mogę inaczej nie chce siedzieć w domu.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

ciągle hustawka

Jeden dzień dobrze, jeden źle..  mam wątpliwości co do tych leków Muszę je odstawić bo tylko uzależniają. Już mam zmniejszona dawkę . Do paDziernika powinna mi psychiatra pozwolić . Ja nie mam niestety nic do gadania  bo moja mama jednak nie jest do końca za tym żeby teraz odstawiac. Zaraz we wrz3sniu ide slonczyc 3 klase liceum. Przenioslam sie do liceum zaocznego. Bo nie mam zamiaru chodzić z etykietą ze nie zdałam. A wszystko przez chorobe... koniec. Mam żyć. Muszę.

środa, 17 sierpnia 2016

daje sobie rok a potem

Jeśli nic się nie uda to koniec z tym życiem. Teraz będę się starać i zobaczę czy się opłaci.  Nie chce żyć ciągle raz z dobrym a raz złym nastrojem zmiennym w ciagu dnia. Z tym niezadowoleniem z siebie.. Nie chce kurwa.

piątek, 12 sierpnia 2016

pierdolony ojciec nie znoszę go

Mam go dość. Dzisiaj był po nocce i położył się spać rano i musiałam być cicho, bo by się darl i dlatego w kuchni nie sprzatalam bo ona jest obok niego i zawsze słychać talerze zmywarke itp. Ten chuj spał do 17 i teraz drze się ze jest syf w kuchni. I trzaskal wszystkim mam go dosc. On nigdy nie posprzata i nic nie robi ,potrafi sie tylko drzec awanturowac i wyzywac innych , nienawidzę go on psuje wszystkim życie a ci  co mówią że trzeba się przyzwyczaić i nie zwracać uwagi niech kurwa się zamienia ... już zepsuł życie wszystkim..I psuje dalej aż ja się w końcu zabiję......przez niego nie chce mi sie teraz zyc chuj jeden debil.. I tylko mnie wyzywać i wszystkich potrafi pijak jeden
.. Mama ma okropnie z nim , nie mogę jej tak zostawić..

czwartek, 11 sierpnia 2016

Myśli samobójczą uzależniają

Z czasem, który upływa i upłynął, jest mi lepiej.. Więcej robię, więcej, więcej wszystkiego..
Ale momenty takiego głębokiego smutku, dnia w łóżku, są mi jeszcze potrzebne. Sama się do nich doprowadzam albo nastrój mi się waha i spada w dół. Ale czuję, że to już jestem ja i nie może mi zabraknąć tych smutnych chwil. Wtedy się kładę,  włączam smutną  muzykę  i zasypiam..

Chyba nie odseparuje się od złych myśli, bo  one mnie fascynują. Samobojstwo jest ciekawe i takie bliskie, choć odległe zarazem. Tajemnicze.

Mimo wszystko nienawidzę tych wahań nastroju. Albo dobrze albo źle. Nigdy nic na stałe. Tabletki sprawiają, że jestem senna w dzień i często jakas drobnostka potrafi sprawić, że już się załamuje i wracam do tych złych chwil i dni. Jednak gdy ich nie wezmę, jest weselej, ale .. czuję takie napięcie. Bicie serca za szybkie czasami, pobudzenie. To i to nie jest całkowicie.
 A czasami z nowu bywa dobrze i z tabletkami lub bez. 

Tematyka śmierci jest odskocznia od zagłębienia  się we własne problemy. Dolujace piosenki, wiersze, filmy po to,  by  zająć się nimi i móc sobie powiedzieć, ze to wszystko bez sensu i jak to jest źle, zamiast próbować robić coś choć trochę pozytywnego..
I bycie w tym takim zalosnym.
Egoistka
Narcyz
Ja
Ja
Ja

Popatrz się na świat. Na ten świat,  ale nie z perspektywy jaki to on jest zły.

 Tak, wracam do tych złych rzecZy, bo to jest proste.
Odkryłam tą drogę, a ona jest taka uzalezniajaca. I choć jest mi na niej źle, to nia idę , bo to najkrótsza droga, która kończy najłatwiej.
 
Całe szczescie,że czasami próbuje się cofnąć... Wrócić i wybrać inną.
To jest o wiele trudniejsze, ale przychodzą i takie momenty, ze chce walczyć i cofa się o parę kroków, by tak naprawdę iść ku lepszemu.

Będę szła, cofala, wracała, dalej szła...I tak w kółko.
Ale gdzieś dojdę.. Tylko dokąd? 





wtorek, 9 sierpnia 2016

nie pakuje się w to gowno odchudzania

To wcale nie jest ladne. To jest niszczące. Chce mieć zdrowa skórę wlosy paznokcie organizm.. Chce mieć normalną wagę. No wyglądam za brzydko za chuda. Porownalam zdjęcia jak wazylam ok.52 a jak waze 44/45  teraz wyglądam jak osoba chorą. Wtedy i tak byłam osobą szczupłą bo mam taką budowę
I przynajmniej nie byłam aż tak plaska. . A to wcale nie jest znowu tak łatwo przytyć jak się ma wiecznie szybkietabolizm i predyspozycje do bycia chudym. Chudy  A szczupły. Wybieram opcję 2
 Chce być zdrowa normalna i ladna


chłopak który mnie olal po półtorej roku się odezwal

I lol  to teraz on chce się spotykać to takie banalne.
.. rozmawialo się fajnie ale nie mam zaufania... ciekawe czy będzie chciał się jeszcze spotkać. Przez niego to wszystko się zaczęło. Zapalił bombę. Ale ja nie potrafię mówić nie. Trochę się zmienił. Jak to bedzie.
 Zobaczymy. Nastrój w miarę ok. Rano jak wzięłam tabletkę to znowu chce się spać. Mam nadzieję że odstawi lub zniejszy leki mi lekarka bo jak będę chodzić do szkoły..

Przecież muszę żyć dla wszystkich.
Mimo wszystko lubię myśleć czasem o smierci . To jest ciekawe.


wtorek, 2 sierpnia 2016

Raz na górze, raz na dole..

Od jakiegoś czasu w ciagu dnia potrafie byc zadowolona i jakąś taką szczęśliwa  mieć plany itp. A potem mija kilka godzin i wszystko staje się nijakie i szarawe, plany znikają, bo znikają chęci  i dobre samopoczucie, potem może być znowu lepiej na chwilę.. może to przedmiesiaczka.. jutro idę robić wyniki.. Nie chce mi się wierzyć w to Chad

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Poddalam się ?

Mówili mi że jestem za chuda... Mówili zebym  jadła... Ale ja tylko chciałam być chuda w moim wyobrazeniu.. A teraz to wszystko jest bezsensu. Tak zarlam przez 5 dni...dużo, w tym lody i czekolada. I waze cholerne 46, 5 kg Czuję się okropnie byłam tak blisko. Nie wiem co robić. Chce być zdrowa ale też chuda..

środa, 27 lipca 2016

Coś dla mnie i dla Was. obrazkowy mix

A inni pytają się dlaczego? Ja...


Ty



     I chcę  w to wierzyć,  choć mówię to niechętnie :



I muszę sobie powtarzać razy sto:



I będę  to sobie powtarzała stale, nawet jeśli 


Bo jeśli żyć tu chcemy, trzymajcie









Dwa dni u babciu- jedzenie

Właśnie przed chwilą zjadlam zupę, która miała w sobie śmietanę. I tak nawet tego policzyć nie będę umiała. Ale zwaze się dopiero za tydzień. Pewnie tu trochę przytyje, Potem schudne. Nie mogę się jednak obiadac bo nie może być takiego skoku kalorii. Wczoraj zjadlam tylko 400 i nie było to zaplanowane. Po prostu cały dzien bylam na dwirze z koleżanką. Dziwne, że w ogóle chciała się spotkać..
No, a dzisiaj nie wiem  ile to będzie... Na śniadanie ze 150, ta zupa nie wiadomo ile... aż dziwnie tak w brzuchu ze zjadlam ta zupę. Dobra, dzisiaj nie liczę, no może w przybliżeniu. Będę brała małe porcje..  przecież to tylko dwa dni dni.. :/

wtorek, 26 lipca 2016

Czasem się poobiadasz, a tu...

Niespodzianka! Stajesz na wadze, a Twoja waga nie wzrosła. Ba! Nawet zmalała..  ufff, już myślałaś,  ze po wczorajszym obiadaniu  się przytyjesz.. Tylko nie rób  już tego dzisiaj, bo szybko zaczniesz znowu dużo jeść..I puf.. już niespodzianki nie będzie.

Od czasu do czasu można sobie podnieść kalorie i zjeść więcej, coś przyjemnego, co się lubi, a nie chce się wpaść w jakaś chorobę. Ja wyznaczam sobie jeden dzień w miesiącu, w resztę jem do 800  kalorii.
Czasami specjalnie trzeba pokazać, że się nadal je tak jak wcześniej.. można i udawać, ze bierze się jakieś chrupki itp. A czasami  jest się zmuszony np. przy stole i nie masz wyjścia musisz.zjeść..
Niestety no, ale potem warto poćwiczyć
Ja wczoraj sobie pod wieczór cwiczylam godzinę. Tylko hula hop, bo kurczę,  ja nic nie umiem
Mam nadzieję że chociaż to coś daje. Czuję wprawdzie lekki ból w okolicach wystających kości tych pod talia, ale kto to wie.
Ważne jest też ubranie. Popełniłam błąd bo cwiczylam  w staniku i legginsach, no i musiałam się tłumaczyć ze po prostu wróciłam do wcześniejszej wagi przed szpitalami i graniem antydepresantow
 Na razie jest ok.

poniedziałek, 25 lipca 2016

wazenie się rano i wieczorem

Postanowiłam się ważyć  rano i wieczorem, choć to pewnie głupi, wariacki pomysł, bo zawsze moze byc inna waga po calym dniu jak się je i ile sie zje. NO,ale teraz czuję jakoś taką  potrzebę  i będę się wazyc rano przed jedzeniem i wieczorem przed spaniem, o ile nie będę zapominać.
Rano na czczo: 44,0 kg
Wieczorem: 44, 3 kg ( to mnie dziwi bo dzisiaj wyjątkowo było więcej kcal  nie wiem ile ale jadłam lody rano rogala z makiem i inne ale jak tak liczyłam to z 1200!) jutro zjem mniej i zobaczę wieczorem ile będzie kilo  ;)

chcialam tak ważyć  przed 40 kg, żeby właśnie  potem w jeden dzień zjeść sobie coś ulubionego i kcal np. O 300 wiecej. Ale teraz się boję, że za dużo przytyje. Dużo obaw przez wagę w szpitalu kiedy to przez leki tylam..Chcialabym  mieć wagę zawsze mniejsza, żeby w razie czego móc coś zjeść. No ale żeby tak było, najpierw będę się ograniczać w miarę możliwości, żeby nie musieć iść do lekarza.

niedziela, 24 lipca 2016

Ile zjadłam?

śniadanie wyszło około 200 kcal
obiad też 200
i jakieś 50 kcal podwieczorku
czyli w sumie 450 kcal
Ale czy to nie za mało?
Nie chcę, żeby mi się metabolizm spowolnił i nie chcę od razu osłabnąć
Jestem  głodna teraz, może zjem coś do 100 kcal, żeby się w nocy nie budzić i móc zasnąć bez uczucia głodu i lepiej zjeść teraz niż potem o późnej godzinie
Więc w sumie wyjdzie jakieś 550 kcal..
Muszę jednak zmniejszać stopniowo
I w końcu zacząć ćwiczyć!

Waga po jedzeniu(jednak 550 kcal):

44,5 kg(ale pewnie jutro wzrośnie, bo różnie to bywa, ale podobno mała wahania to normalne,zobaczymy)

Chyba coś w końcu poćwiczę, może trochę spalę kcal, no i o brzuch trzeba walczyć, jeszcze płaski nie jest.
------------

Muszę zawsze trochę zjeść rano, nawet jak mi się nie chcę, bo mama tego pilnuję, a poza tym nie mogę brać swoich antydepresantów i stabilizatorów na czczo(o ironio, jeszcze chcę zachować jakieś zdrowie)Niestety mam wahania nastrojów, ale mam wątpliwości, co do tych leków. Może mi coś wmawiają Ci lekarze? Może nie mam Chad, a zwykłą depresję, a może to jakieś załamie, powoli powoli jest lepiej, ale mam chwile złe, ale się nie tnę ! dałam radę, ale kusiło bardzo.
Jak pójdę we wrześniu do psychiatr to poproszę o odstawienie tych tabletek.. Trzeba to robić stopniowo, przekonałam się o tym, kiedy chciałam je sama odstawić z dnia na dzień..Ogromne pogorszenie nastroju i nadpobudliwość z niepokojem i lękiem. Nie wiem, może leki pomagają..
Na razie lepiej poczekać do września... Myślę o wrześniu, aaach jakbym wtedy doszła do idealnej wagi. Marzenie :)))))
 No dobra..trzeba działać, a nie gadać
Muzyka i ćwiczenia, niemyślenie o złym, myślenie o idealnym ciele ! :)

sobota, 23 lipca 2016

Odchudzanie drogą do przetrwania

Skoro nie umiem kontrolować życia, skoro nie mam przyjaciół, skoro jest mi źle i smutno to...
będę się dalej odchudzać.
Cała głowa przepełniona kaloriami.
To sposób na przeżycie, mój sposób na niemyślenie o złym, to mój sposób na szczęście, kiedy stając na wadze i widząc mniejszą liczbę, uśmiecham się.

45 kg
leć, leć w dół do -nieskończoności

Za jakiś czas dodam może swoje zdjęcie
A tym czasem niech królują  one:





Chcę schudnąć, a mam niedowagę...

Jestem jakaś nienormalna, ale mam wyrzuty sumienia jak zjem za dużo i boję się choć trochę przytyć.
Coraz mniejsza waga sprawia mi radość.

piątek, 22 lipca 2016

Co się działo w czerwcu i lipcu?

Czerwiec to mieszanka. Początek z myślami samobójczymi i złym samopoczuciem.
Potem do naszej rodziny dołączył piesek. I naprawdę dobrze na mnie wpłynął. On pociesza mnie w najgorszych chwilach.
Nieraz chciałam się ciąć, ale opanowałam się. Po prostu kładłam się spać i słucham muzyki, aż zasypiałam.
W lipcu było już gorzej.. miałam coraz gorszy nastrój, w przypływie impulsu obcięłam sobie włosy znowu, tak że mam teraz do ramion..  w ciągu roku ścięłam aż 40 cm.. Może od teraz je zapuszczę.
Czasami się podduszałam, gdy byłam naprawdę zła. I postanowiłam, że jak się zabiję to właśnie się uduszę. Lina, utopienie..cokolwiek
Ale na razie tego nie robię. Nie  jest tak źle.
Pociesza mnie myśl, że mi blizny trochę zejdą, bo byłam na laserowym zabiegu usuwania blizn. Jeszcze kilka serii i pozostaną po nich cienkie kreski...
Może za rok będzie dobrze? zapuszczę włosy, nie będę miała blizn.
Boję się tylko że muszę zaliczyć szkołę.
Nie chciałam chodzić do tej w której nie zdałam, więc wybrałam szkołę dla dorosłych.. Od razu przyjmą mnie do 3 liceum i będę mogła maturę zrobić.
Zajęcie dwa razy co 2 tygodnie więc nie jest źle. Może wytrzymam, jestem winna to mamie i całej rodzinie...
teraz zajmę się dietę by zagłuszyć złe myśli...chociaż to skontroluję.
chciałabym jeść normalnie, ale chcę też byc bardzo szczupła. Na razie ważę 45kg/165cm

środa, 11 maja 2016

Dalej żyję

Żyję z mieszanymi nastrojami... smutek dopada wieczorami.
Nie tnę się już miesiąc.
Ze szpitala wtedy w kwietniu wypisałam się po 3 dniach.
I siedzę w domu, nie podchodziłam do matury, nie zdałam, bo nie miałam na to sił i nie chciałam takich złych ocen i tego, ze nic nie umiem.
Robi się ciepło.
Może będzie lepiej?

czwartek, 24 marca 2016

Ile jeszcze do końca?

Myślałam, że to  będzie już niedługo, myślałam, że tego naprawdę chcę.. Ale jak widać  się waham. Jest mi ciężko, ale to jeszcze nie ten czas...
Ale myślę, że jak teraz będzie coraz gorzej i gorzej, to w końcu podejmę tę decyzję.
To miał być wtorek. Ale pojechałam do psychiatry po większą dawkę leków. Dam sobie szansę. Ostatnią. A potem zobaczymy...NIE MOGĘ ZROBIĆ TEGO RODZINIE. Trzeba wytrzymać jak najdłużej.

niedziela, 20 marca 2016

niedziela, 13 marca 2016

Nie wiem jak to będzie

Chcę już niedługo zamknąć oczy, lecz się boję.
Czy zniszczę wszystko to, co mam ?
Smutno i źle.
Gdzie znajdę sens wszystkiego? Jest coraz trudniej, a te najgorsze uczucia chyba własnie powracają :(
Znowu zaczyna się to piekło.
ILE WYTRZYMAM?

sobota, 12 marca 2016

piątek, 11 marca 2016

W złym kierunku

Wracają te najgorsze myśli i światłość przemienia się w ciemność..
Już wiem, że coś złego znów się dzieje ze mną.

Znów myślę, by coś łyknąć, znów myślę, by się pod coś rzucić,
znów myślę, by się powiesić, utopić i was... porzucić..
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Potrzebowałam dzisiaj z kimś porozmawiać. Tak szczerze. Dlatego umówiłam się z przyjaciółką. I nie wyszło. Jedynie co udało mi się jej powiedzieć, to że żałuję, że się samookaleczam i że czasem czuję się źle. Nie potrafię , po prostu nie potrafię z kimś bliskim rozmawiać o tym, co mi  jest.
Nie mam komu się wygadać...NIE umiem powiedzieć, że codziennie jest gorzej.
Potrzebuję teraz, na szybko pomocy jakiegoś specjalisty. Sama zrezygnowałam z psychologa.
A nie mogę znowu mówić mamie, że chcę gdzieś pójść. Domyśli się, że jest gorzej. A nie może.
To ona ma powiedzieć mi, że musimy iść na kontrolę do psychiatry, nie ja.
Muszę koniecznie z kimś w poniedziałek porozmawiać. Chyba pójdę do pedagog szkolnej, choć bardzo się obawiam, że zostanę niezrozumiana. Ale ja już nie mogę. Jak wytrzymam weekend?

Chcę mi się ciąć i wyobrażam sobie jak umieram.  Na różne sposoby. I czuję, że wtedy na reszcie byłoby już po wszystkim. Wszystko znika. Znikam ja.
 Ale widzę też inne osoby, ich reakcje..To wszystko komplikuje...

Szkoła pokazuje mi jak bardzo się stoczyłam i jak bardzo głupia jestem, a inni ludzie, że nie pasuję do tego świata, bo jestem inna. Staram się udawać, że jest okej. Koledzy, koleżanki, nauczyciele- nabraliście się? 

Odstawiam od dzisiaj te głupie tabletki. Właściwie to wczoraj wieczorem już nie wzięłam.. Ja mam żyć jak podtrzymywana przez aparaturę? Skoro nie umiem żyć bez nich,to nie umiem wcale. 
One tylko maskują część bólu, a i tak wychodzi to ,co czai się wewnątrz.Będzie szybciej.
Jeszcze jakiś czas, ostatnie bicie serca i  STOP.

 

 

czwartek, 10 marca 2016

Sama

Czuję się samotna.
Tak naprawdę nie mogę z żadną bliską osobą ani przyjaciółką szczerze porozmawiać.
Nie potrafię.
Chcę, żeby mi ktoś pomógł z tym cięciem się.
Brzydzę się tym, patrząc na tą rękę.W dodatku dzisiaj mnie cały dzień boli, a z wczorajszych ran sączy się krew :(
Boję się poprosić o pomoc, ale w sumie też się jej obawiam.
Więc muszę radzić sobie sama ze sobą.

Dzisiaj  był bilans. Do mierzenia ciśnienia wzięła tą rękę, gdzie było mniej blizn. I dobrze. Chyba nic nie widziała albo nie chciała widzieć. Z jednej strony to dobrze, że nic nie gadała, a z drugiej jest mi smutno, że nikogo to nie obchodzi. Tutaj było tylko ważenie, mierzenie i ciśnienie. Ale co  będzie na bilansie w przychodni? Tam trzeba ściągnąć koszulkę.. I znowu lekarz to oleje, a ja będę myślała w głowie, co on sobie pomyślał, jaka idiotka, tnie się.
I wyjdę stamtąd zażenowana i upokorzona..
Po co zaczęłam to robić?

Nie chcę być w stanie pomiędzy, że nie jest bardzo tragicznie, ale nie jest też dobrze i idzie w kierunku złego. To tylko utrudnia wszystko. Bo albo chcesz się zabić albo nie. A ja nie wiem.

NIC NIE MA SENSU, A JA NADAL ŻYJĘ...





ech


Niby jakos sie ucze,ale co z tego jak mnie nic nie cieszy. Dzisiaj sie znowu pocuelam, bo pomyslalam tak o sobie jak inni moga mnie widziex, jak ja w ogole wygladamm.. Ja po prostu nie akceptuje siebie
Udaje mi sie zaliczac pewne rzeczy a nauczyciele mysla sobie ze to od tak super latwo , naucz sie na egzamin, na sprawdzian, popraw, kartkowka wypracowanie... To wszystko jest juz ponad mnie...Nie umiem sie zabrac tak jak kiedys do nauki od razu, a teraz przeraza mnie to ze tego jest tak duzo a ciagle dokladaja wiecej... Zegnaj normalne zycie dobre studia dobra praca, witaj niezdana maturo. Codziennie wieczorami jest mi bardzo smutno i placze.. Teraz tez przez to w jakim kierunku powedrowalo moje zycie. Od czasu do czasu przewijaja sie mysli ze najlatwiej wszystko skonczyc. Ale ja tego nie moge zrobic mamie , popsulabym jej zycie jeszcze bardziej.. Nie mige jej nic mowix bo nie chxe jej denerwowac i nikonu a tak chxialabyn poroznawiac..

Chce  zeby bylo dobrze, nie chce ryczec...
Jestem teraz beznadziejna w tej matmie i to mniectez tak boli. Mialam byc jedna z najlepszych..juz sobie wyobrazam jakie zdanie pani sobie o mnie wyrobila.. Chcialabym btc kims w oczach innych a teraz ja jestem niczym nic nie umiem

Jak mam znowu btc dobra...juz za pozno..stracilam tyle czasu..zaraz koniec roku i matura.. Przeciez to bedzie porazka. Ja sie zalamie bardziej niz teraz , boje sie

Nikomu ani słowa

środa, 9 marca 2016

za duzo tego

Siedze w szkole i jest mi smutno. Dlaczego sie tne i sie oszpecam. Czy znalazlabym w szkole kogos takiego jak ja?
 Siedze i patrze sie na tych ludzi..
Zajeci.
Ucza sie, cos pisza, rozmawiaja...a ja
Ja mysle co zrobic
Czy bedzie lepiej?
Boje sie zycia, czuje sie inna
I gorsza
Oni mysla ze jest lepiej,
Ze mam juz sile
Ze sie wszystkiego naucze bo jestem zdolna
A ja nie moge
Nie wyrabiam
I nie moge im tego powiedziec
I tak nie zrozumieja
Albo powiedza trzeba sie starac, trzeba chciec..
To dobija, zwlaszcza gdy robie to z calych sil
Efekty sa marne

Wczoraj mialam sir uczyc, ale wrocilam do domu po szkole i  poczulam ogromne uczucie bezradnosci, zalu do siebie i innych to wszystko jest za trudne...

Lezalam,lezalam i sluchalam smutnej muzyki, dolowalam sie...az wreszcie sie pocielam..Jest mi zle, a nikt tego nir zauwaza, nikt nie pomoze. Wstydze sie mowic o swoim samopoczuciu. Nir chce robic z siebie ofiary, ale czuje ze potrzebujr wsparcia, a nie udaeaWania ze jest dobrze..

Jutro mam bilans w szkole. Boje sie ze zobaczy rece. Nie chce by ktos widzial rany i blizny. Bo uznaja mnie wtedy za jeszcze glupsza niz jestem..

Jak poczuc sie lepiej? Jak ? Nie chce cierpiec, nie chce byc taka..za tydzien nawalone mam sprawdzianoe i egzaminow..
To mnie pograza jeszcze bardziek. Pytaja sie potem co dostaje.. Wstyd mi bedzie..

Nie chce brac znowu zyletki do reki. To nie jest rozwiazanie. To tylko stwarza mi kolejne blizny, ktore bardzirj przypominaja o cierpirniu. Ale jednak ukaranir siebie jakos pomaga jestem beznadziejna musze za to placic..to boli, ale uczr sie to robic mocniej.. A krew leci coraz bardziej. Gdy widze potem te rany jestem nawet zadowolona ze potrafie chociaz to zrobic ze soba.. Mija jakis czas i jest zlosc na siebie.
Teraz do cholery musze to ukrywac.
Wiecej problemow
Wiecej powodow by czuc sie gorsza.


poniedziałek, 29 lutego 2016

Jakos przetrwalam ten poniedzialek

Czulam sie jakas zmieszana w tej szkole, niby nie bylo zle, ale szczesliwa ze tam jestem to nie bylam. Ale to chyba jak prawie kazdy. Jeszcze dwa miesiace i koniec. Czy mi sie uda? Podjelam walke, zaliczylam juz dwa przedmioty zeby miec ocene z polrocza

 Jest to niby jakis tam maly sukces po tym co sie dzialo, ale nie ciesze sie. Ciagle mam wrazenie ze moglo byc inaczej, ze moglam chodzic do szkoly jak inni a ja sie zalamalam i robilam glupoty..duzo osob mowi ze to nie moja wina, bylam chora ale ja i tak zwalam to na siebie, ze ja zawiodlam, ze na jakis czas zawalilam te szkole, ze czemu mi sie cos w mozgu poprzestawialo...
I ta obawa..
Boje sie ze ten zly czas powroci..Ze wytne znowu kilka miesiecy z zycia, a nie chce tego. Chce byc normalna jak kiedys.
A cos mi mowi ze juz nie bede...  Niewazne. Musze sie skupic na teraz, a nie myslec nad tym co bedzie
 Nie umiem, ale...nie moge teraz pokazac innym jaka to slaba jestem i ze nic nie umiem.. Zaliczr te gowniane przedmioty i niech dadza mi spokoj. Mam wszystkich dosc..Mam ochote zrobic sobir znowu krzywde, bo jestem teraz jakas niezadoeolona, smutek miesza sir z irytacja i jeszcze zazdroscia wobec niektorych ludzi w szkole. Dziewczyny sa ode mnie ladniejsze. A to znaczy ze sa lepsze

niedziela, 28 lutego 2016

Jakoś źle

Opuściłam w czwartek i piątek szkołę, bo nie miałam ochoty nikogo tam oglądać, ani siedzieć tyle w tych ławkach. Zamiast tego długo spałam, choć jednej nocy obudziłam się o 2, a potem zasnęłam około 5. Jeden dzień trochę się pouczyłam, choć trudno mi to wszystko wchodzi, ale przecież muszę być normalna. I jutro znowu poniedziałek...Odkąd wróciłam nie ćwiczyłam, a jutro muszę bo będę miała egzamin z wf..Ubrałam się w strój, jeśli to można w ogóle nazwać strojem, bo musiałam wziąć bluzkę z długim rękawem. I wyglądam ŚMIESZNIE. Nie wiem jak ja się jutro tak pokażę. Czuję, nawet, że nie będę umiała ćwiczyć jak inni, jakoś wmieszać się w tłum, a co dopiero zdać egzamin..
Do kitu..Mam w sobie to takie poczucie, że teraz ostatkami sił muszę tę szkołę zaliczyć, bo nie powtórzyłabym już roku. Sama widzę, że coraz ciężej mi się do tej szkoły chodzi i tak jeszcze rok miałabym gdybym nie zdała? Chyba muszę zaliczyć ten rok, choćby to miało być na dwójach, z czego oczywiście cieszyć się nie będę. Myśli o tej szkole jakoś  mnie dołują. Ciekawe co będzie potem? Czuję też, że jeszcze trochę i się wszystko spieprzy. Ale tak całkowicie. Że znowu zacznie się to piekło, że naprawdę wtedy coś sobie zrobię. Nie wiem, czemu tak myślę, teraz mam zmienne nastroje i nie czuję się super i fajnie, i bardzo tragicznie , ale dobrze też nie jest. Codziennie się po trochę tnę, ale ostatnio zrobiłam sobie bardzo brzydką bliznę(na ręcę :( ), że aż żyłę było widać. No, ale się goi. Pierwszy raz tak głęboko, choć nawet aż tak nie chciałam. Po prostu jakoś tak przyłożyłam tą żyletkę do ręki i przeciągnęłam, a tu się tak skóra rozcięła...Coś mnie tak ciągnie do tego,choć się wkurzam, bo jakie ja mam bluzki nosić. Dobra, teraz jeszcze okej, długi rękaw, ale jak będzie cieplej? Przecież to nie zniknie bez śladu...IDIOTKA,IDIOTKA,IDIOTKA ze mnie.. Teraz jak poszłam się myć, od razu przemyciłam zyletkę i po prostu znowu trochę kresek zrobiłam.. Jestem smutna i boję się jutrzejszego dnia, ale czemu nie ma lepszego sposobu..Czemu moje ręcę mają być takie brzydkie? Poza tym i tak nigdy nie mogę się pociąć tak mocno jak chcę i tak dużo  jak chcę, zawsze się muszę ograniczać, bo nie mogę tyle w łazience przesiadywać, potem nie ma jak tego ukryć przed mamą itp...Oszpecam swoje ciało tak powoli, ale konsekwentnie.. Chcę kiedyś to zrobić to tak naprawdę DUŻO DUŻO DUŻO I MOCNO MOCNO MOCNO, że mi pomoże na dłuższy czas...Wiem, to pewnie nie możliwe.. Ale ciągle chodzi mi po głowie "potnij się". Tyle, że jutro ten wf- nie mogę....Przecież to będzie widać. :(
Znów nie mogę wytrzymać, a dopiero co się umyłam ... :(

środa, 24 lutego 2016

dzisiejszy wieczor

Nie wiem czy jutro pojde do szkoly, jakos tak dziwnie sie czuje, nic nie chce robic, denerwuje sie, martwie i nie chce sie jutro nikomu pokazywac z ta morda... W ogole teraz mi przyszla glupia mysl Zeby jeszcze bardziej oszpecic swoja reke. Czemu mysle o robieniu sobue czegos? Czemu jeden dzien myslalam ze sobue jednak poradze a potem wraca to co bylo czyli lek, niewiara w siebie itp Smutno mi z tym wszystkim...

wtorek, 23 lutego 2016

Jestem beznadziejna

Denerwuję mnie moja własna osoba, często mam tak, że nie mogę w ogóle na siebie patrzeć.. Czemu wydaję się sobie taka brzydka? A może mi się wcale nie wydaję, może tak jest...Nienawidzę np. swojego uśmiechu, bo nigdy na zdjęciach ładnie nie wychodzi. Mam też za małe cycki, krótkie włosy i przede wszystkim na swoją własną głupotę- pocięte ręce. Przecież już nie mam szans teraz chodzić w krótkim rękawie albo nawet takim 3/4. Skazana na długi rękaw...:( Moja samoocena jest bardzo niska, w kółko myślę tylko o tym, co inni mogą sobie o mnie pomyśleć gdy coś zrobię lub powiem.
 Z każdym się porównuję, często komuś zazdroszczę.. Widzę w sobie same wady..

I już miało mnie cholera tutaj nie być. Ale jak patrzę się na tę mamę, ile ona mi poświęca, jak mnie kocha, to nie mogę tego zrobić. Będę się męczyć dla niej. Nie wiem jak długo wytrzymam, ale oby jak najdłużej. Kocham ją. Będę żyć i starać się dla niej, chociaż jest mi tak ciężko.

Czasami zastanawiam się jaka by była ze mnie osoba, gdyby wyglądała tak samo jak ja, a była odważna, towarzyska i pewna siebie?  Może nie byłaby w kółko smutna, załamana, bawiłaby się na imprezach i byłoby okej.. Ale przecież wtedy to nie byłabym ja...Czemu muszę być mną?

Nienawidzę tych swoich chorych pomysłów w przypływie głębokiej złości i smutku, jak np. polanie się wrzątkiem..Czemu do tego wszystkiego ja siebie jeszcze bardziej krzywdzę?

Jedno jest pewne, że nie można okazywać tego wszystkiego ludziom. Przed nimi trzeba udawać tę uśmiechniętą, zadowoloną dziewczynkę, ukrywać swoje blizny, jakoś funkcjonować.
A czy w domu mogę być sobą? Też nie do końca. Bo  moja mama nie może znać prawdy o moim samopoczuciu. Nie będę dokładać jej kłopotów. Niech wie, że mi się polepszyło. Takie sprawiam pozory. Wieczorami płaczę i tnę się po kryjomu w łazience. Ale tak poza tym jest okej. Zresztą kogo to obchodzi.

Zaczęłam się uczyć, ale...

nie mam na nic sił i tak mnie wszystko przytłacza. Ale postanowiłam spróbować..Nie chcę znowu ponieść porażki. Za dużo osób czegoś ode mnie oczekuje. Będę się uczyć na tyle, ile dam radę.
Może się uda, choć trochę naprawić to wszystko..Szkoda, że nadal czuję  potrzebę, żeby się ciąć..
Moja ręka wygląda już okropnie. Nie wiem jak się tego pozbyć.. Ja niszczę swoje ciało i muszę to ukrywać. To mi jednocześnie pomaga i mnie niszczy.... I dziś znowu to zrobiłam. Mimo tego, że udało mi się zdać jeden egzamin na 4. Z tego powodu powinnam być dumna, ale jakoś nie czuję się szczęśliwa, znowu się martwię, że i tak ogrom nauki przede mną i ciężko będzie z tym wszystkim. Boję się i mam wiele wątpliwości. Jak ułoży się moje życie? :(

sobota, 20 lutego 2016

Nie wiem co się stanie...upadam

Dzisiaj miałam w sobie takie lęki, że oprócz leków, które biorę normalnie, musiałam wziąć Afobam, by się trochę uspokoić. Leżałam większość dnia, bo nie wiedziałam tak naprawdę, co mam ze sobą zrobić. Długo myślałam i chyba w środku nie chcę umierać i boję się tego, ale wiem, że muszę to zrobić..
Może żyłabym jeszcze i w końcu by się wszystko ułożyło, ale nie mogę sobie wybaczyć, że wszystko zniszczyłam. Zrobię to i nie będzie tej złości, wyrzutów sumienia, smutku, łez, beznadziei. Zrobię to, bo nie widzę wyjścia z tej sytuacji. Cokolwiek bym zrobiłam będzie źle. Dlatego pozbawię się tego, co najważniejsze. Żal mi mojej rodziny. Przepraszam was za wszytko. Jeszcze jakiś czas z Wami pobędę.



piątek, 19 lutego 2016

I co teraz?

Szybko zareagowałam i udałam się do psychiatry. Zwiększyła mi leki, pomogła rozmową. Do dzisiaj nie było tak źle..dopóki z kimś nie porozmawiałam..Wszyscy mnie przekonują, że ja muszę coś robić, starać się. A co myślą, że ja nie próbuję? Oprócz cięcia się po cichu, czasem wyciągnę tę książkę i przeczytam. Tak to moja wina, że nie potrafię się nauczyć. Teraz już to wiem.. Wprost tego nie mówicie, ale wasze  słowa mają właśnie takie przesłanie "NIC NIE ROBISZ, ŻEBY SIĘ NAUCZYĆ, CHCESZ TAKA BYĆ"...Skoro tak myślicie, to myślcie dalej. I tak byście mi nie pomogli. Ale w jednym macie rację. Nie daję sobie pomóc. I jak tu się nie poddać? Ja nie mam siły, by walczyć. Różne sytuacje mnie przerastają.. Nawet jak ja naukę przełożę na inne dni i tak będę musiała się z nią zmierzyć...A to jest dla mnie zbyt trudne.. Muszę stąd zniknąć. WYSTARCZAJĄCO LUDZI MA PROBLEMY, a moje nie są warte uwagi. Bo przecież skoro oni mają problemy to ja się powinnam ze swoimi pogodzić..
GŁUPIE PROBLEMY NASTOLATKI. A jednak problemy, które mnie zabijają
Powoli się żegnam, choć tak naprawdę błagam-pomóżcie w ostatniej chwili..
PRZEPRASZAM, ŻE WAS ZAWODZĘ.





wtorek, 16 lutego 2016

Znowu mam myśli samobójcze

Źle się dzieje. Moje myśli samobójcze wracają. Nie mogę się pogodzić z tym, że nie daję rady w szkole, że muszę zdawać te egzaminy klasyfikacyjne.. Boję się tego wszystkiego. Już nigdy nie będę się uczyć tak jak wcześniej. Nie ma wyjścia, to jest problem nie do rozwiązania, każda opcja daję mi poczucie wstydu. Bo jak nie zdam i będę powtarzać rok, to będę miała możliwość spokojnie się uczyć, ale co z tego jak każdy będzie się na mnie dziwnie patrzyć. A jak zaliczą mi nawet egzaminy i zdam to zawalę maturę i też wszystko będzie do dupy. Naprawdę, naprawdę nie wiem już, co mam robić, strasznie się boję, przez to wszystko myślę, że łatwiej by było zniknąć z tego świata, zresztą po co ja mam się starać, żyć, męczyć się jak i tak w końcu umrę..To nie ma sensu.. Codziennie muszę się starać, żeby jakoś przeżyć kolejny dzień, nie mogę się skupić na nauce, bo mam myśli samobójcze.. Jezu coraz bardziej dociera do mnie, że ja nie mam innego wyjścia.  To taki ogromny wstyd, boże przepraszam, ja sobie z tym wszystkim nie poradzę, nie mogę...NIE WIEM JAK...
Wszystkich tylko dookoła zawodzę, może lepiej, żeby mnie nie było.. :(



poniedziałek, 15 lutego 2016

Nie dość, że brzydka to jeszcze przestała się uczyć.

Nie mogę! Nie mogę już na siebie patrzeć..Jezu, co ja ze sobą robię? Co ja teraz sobie myślę?
Czuję w sobie  złość, napięcie, smutek, chcę mi się płakać i krzyczeć, bo sama sobie zniszczyłam wszystko. Zmarnowałam tyle miesięcy, nie uczyłam się i teraz jestem w tyle. Dzisiaj siedziałam w szkole i zastanawiałam się jakby to było, gdybym przez ten cały czas normalnie do niej chodziła.
A teraz chodzę po co? Tylko po to, żeby w domu nie siedzieć. Przecież nie ogarnę tego materiału. Wstydzę się teraz siebie, bo kiedyś miałam ogromne możliwości, a teraz wyglądam na zwykłą paniusię-nieuka. Nie umiem się niczego nauczyć! Co się stało? Cholera czemu mi musiało coś odbić..Miałam nudne życie, ale przynajmniej się uczyłam i mogłam coś osiągnąć. A teraz? Gdzie ja skończę...Nie mam pojęcia co teraz zrobię. Przecież jak nie zdam, będę musiała powtarzać rok.. Będą się ze mnie śmiali jaka to jestem głupia. Jak można nie zdać w klasie maturalnej? Nie wiem, naprawdę nie wiem co mam robić.. Chodzić do tej szkoły i dostawać jedynki, żeby patrzyli się jaka to ja jestem..Pani oddała kartkówkę z informatyki, myślałam, że coś zapamiętałam z lekcji, że dostanę to 2 lub 3. Ale nie wszystko pomieszałam i mam 1. Wspaniale! Tak samo na matematyce pani coś tłumaczy, a ja się skupić nie mogę, myślę zupełnie o czymś innym, nie mogę po prostu się skoncentrować i wytrzymać.. Nie mogę sobie darować tego, że byłam jedną z najlepszych uczennic, że miałam te same piątki, a teraz jestem gorsza od przeciętnego ucznia..Wszyscy, wszyscy wokół myślą, że ja normalnie zdam, a jak mówię im o swoich obawach to oczywiście: nie martw się, dasz radę. Jasne, jakbym tak myślała, to bym o niczym im nie mówiła. Jak to się teraz dalej potoczy? Co będzie ze mną dalej? Czy ja mam może  rzucić szkołę? Kiedyś marzyłam o studiach, dobrej pracy...teraz nie mam nic. Matury w tym roku nie napisałabym nawet w połowie tak jak kiedyś chciałam.. CHODZIĆ CZY NIE CHODZIĆ? Powoli się załamuję...

No i się pocięłam..

Wróciłam do szkoły....i bum. Emocje strzeliły górę. Wszystko mnie tam jakoś pogrążyło. W dodatku te egzaminy, które muszę zdawać.. Przecież ja nic nie umiem..Uznają mnie za totalną idiotkę :( Co ja mam teraz zrobić? Nauczyciele przypominają mi terminy i mówią "dasz radę", a mnie normalnie nosi. Do jasnej cholery gdyby to było takie proste.  I ciekawe jak ja mam się przebrać na egzamin z wf i ogólnie na wf, skoro teraz narobiłam sobie takich blizn na nogach i rękach...
Najpierw zrobiłam trochę na ręce w szkole, ale w domu czułam się taka niespokojna i zła, że sobie na radzę z tym wszystkim, że poszłam do łazienki i zrobiłam to na udach.. I tak w sumie pomaga na chwilę, uspokajam się, potem się zaczynam denerwować jaka to ja głupia jestem, że to robię i znowu idę to zrobić.. Błędne koło. Dzisiaj to ja na pewno skończę z pięknymi nogami i rękami.
A mama myśli, że już z tym skończyłam. Nie mogę się jej przyznać, bo się załamie. Muszę to ukryć. Muszę żyć z tym i przetrwać. Szkoda, bo już miesiąc tego nie robiłam i wszystko na marne.. Oszpecam się coraz bardziej :( Dlaczego robię się jeszcze brzydsza, choć tak bardzo pragnę być ładna? Jak sobie poradzić? Pomocy


 :( :( :(  Znowu się zaczyna?

sobota, 13 lutego 2016

Strzelam fochy

Smutno mi. Jakoś tak. Dziś kolega D. się ze mną jednak nie spotkał, bo był zajęty. A smutno nie dlatego, że tak bardzo chciałam się z nim spotkać, ale dlatego, że musiałam czekać cały dzień i nic nie robiłam. A on nie odwołał. No cóż,  kolejny powód do strzelania focha. A niech sobie mój kolega ma. Trochę go pomęczę.Ciekawe jak długo wytrzyma moje nastroje? Test start.
W ogóle miałam się z nikim nie spotykać, bo tak właśnie potem jest, że jestem później zła, zniesmaczona i zamiast pomóc sobie  to szkodzę..
Ale pewnie przesadzam, bo np. on przecież był zajęty, myślał, że skończy wcześniej i się ze mną  spotka..
W końcu później napisał, że już chyba jest za późno. No, ale wow geniusz ma zegarek.

To mój  błąd, że ja się tak obrażam za byle co, biorę wszystko do siebie i potem się denerwuję.
Czemu nie potrafię brać różnych rzeczy na dystans? Potrafię widzieć we wszystkich wady, odmawiam, a zalety nie istnieją. Odpycham tę niewielką, naprawdę malutką liczbę osób, które mogłyby mi jakoś pomóc, poprawić moją sytuację. Sama sobie po prostu robię na złość. Brawo ja!
Do kitu.. Dzisiaj gryzę. Nie zbliżać się.




czwartek, 11 lutego 2016

Moja choroba/cz.4

Myślałam, że jakoś w tej szkole przeżyję. I chodziłam kilka dni. Pewnego wieczoru po prostu nałykałam się tabletek. Nie pamiętam co się wtedy działo, mam tylko jakieś prześwity z płukania żołądka i leżenia w szpitalu. I to, że po pobycie tam chcieli mnie odesłać do psychiatryka. W jednym mnie nie przyjęli, ale trafiłam z powrotem do tego, w którym byłam pierwszy raz. I byłam tam tylko tydzień. Sama nie wiem, dlaczego tak krótko. W tamtym tygodniu na początku zrobiłam sobie krzywdę. Oblałam sobie rękę wrzątkiem dwa razy. Bo nie miałam nic ostrego. Związali mnie pasami na całą noc, a na mojej ręce zrobił się wielki bąbel. Mimo tego i tak mnie wypuścili po kilku dniach, stwierdzając u mnie zaburzenia osobowości. I tak o to odstawili mi wszystkie leki jakie brałam do tej pory. Dostałam jakiś jeden antydepresant na noc, podczas gdy wcześniej brałam leki trzy razy dziennie. Wróciłam do szkoły. I chodziłam dwa tygodnie. Codziennie myśląc, że nie wytrzymam i że nie dam sobie rady. Że nie znoszę tych wszystkich ludzi wokół i że muszę zniknąć. Zaplanowałam to, co miałam sobie zrobić. Wyszłam ze szkoły i udałam się na dworzec. Złapali mnie. Przez jedną osobę. Zawieźli mnie do psychiatryka, ale tym razem do tego, w którym nie chcieli mnie przyjąć ze względu na rodzinę, która tam pracuje. Ale przyjęli. Już nie było wyjścia. Spędziłam tam równo 3 miesiące. Podczas tego pobytu chowałam leki, leżałam kilka razy w pasach, próbowałam się wieszać, rozbiłam szybę, dwa razy uciekałam-nieskutecznie.. Jednak trochę udało im się poprawić mój stan. Stwierdzili chorobę afektywną dwubiegunową i cechy osobowości nieprawidłowej. Po wyjściu w sumie nie wiedziałam, co ze mną będzie, nadal miałam myśli samobójcze i nic mi się nie chciało..Ale postanowiłam nie zabijać się od razu  tylko zobaczyć jak będzie. Poszłam do szkoły i tak chodzę do teraz. Miałam wiele złych dni i nadal mam, ale wytrzymuję. Wstawałam, do 15 szkoła potem dom i spanie.. I w sumie udawanie, że jest ok. Nawet sama się na to nabrałam. Ale ferie mi coś uświadamiają. Że moje życie jest do niczego i że wcale się nie wyleczyłam. Objawy choroby się osłabiły, ale nadal są, czasem wracają mocniej..Za kilka dni wracamy do szkoły, a ja się wcale nie cieszę, bo znowu będę udawać. Nikt mnie nie zrozumie, jak mu o tym powiem. Czy kiedyś będzie tak, że będę mogła w pełni powiedzieć, że jest okej?
Tak moja choroba wygląda do teraz.wrócę do szkoły i znowu dam się nabrać, że będzie dobrze. W sumie chyba nie jest tak źle jak było.Ale czemu nie jest tak jak ma być.Chyba to nie koniec mojej historii. Bo co będzie teraz, jutro, za miesiąc, dwa?


Chcę się pociąć..

Wytrzymałam prawie miesiąc. Nie mogę się teraz poddać. Blizny już tak ładnie się zagoiły. Ale coś mnie ciągnie do tego. Cholernie ciągnie. Mam ochotę to zrobić tu i teraz. Niech płynie krew.
Czy to nie wygląda pięknie?
Albo to?
Wiem, to chore...Czemu chcę to zrobić? Przecież jest trochę lepiej. Pójdę do kogoś i będę przy nim siedzieć, żeby tego nie zrobić.. szybciej póki jeszcze jest czas. Dam radę. Muszę.

/// dzień później

Udało mi się! Nie zrobiłam tego wtedy. Ale co będzie jak zostanę sama.. Najbliższe dni pokażą.



Moja choroba/cz.3

Pobyt trwał nadal. Mówili, że jeszcze 3 tygodnie i stąd wyjdę. Super po prostu. No, ale jakoś ten czas leciał..Pewnego dnia wyszliśmy na dwór. Taki  ogródek przed szpitalem, w sumie nawet nie ogrodzony. Byłam tam już kilka razy. Ale wtedy coś mi strzeliło do głowy. Ucieknę. Krążyłam tak po tym ogródku i krążyłam, aż nagle zaczęłam biec w stronę wjazdu do szpitala. Zaczęli biec za mną, nawet obcy mężczyzna po krzykach psychoterapeutki dogonił mnie i złapał. Nie miałam szans. Wróciłam do szpitala i zdenerwowana, nie zachowywałam się dobrze. I w pasy. Podali mi lek, po którym język mi zesztywniał, oczy latały i nie mogłam wytrzymać. Potem dali jakiś, żeby mi to przeszło, ale trochę to trwało. Straszne, ale na własną prośbę  przecież.. Potem już było wszystko ok. Wreszcie wypisali mnie ze szpitala po upłynięciu kolejnych 2 lub 3 tygodni. Na wypisie diagnoza epizod depresji ciężkiej.Nawet mnie to w sumie nie obchodziło. Były wakacje i nie wiedziałam, co będzie ze mną dalej..Siedziałam w domu. I tak minęła druga połowa lipca i sierpień. Strasznie nudno, dziwnie i źle. Miałam jeden dzień, że wyszłam z domu i chciałam to zrobić, ale zrezygnowałam. Widocznie nie byłam na to przygotowana. A może nie chciałam tego, aż tak bardzo? Minął sierpień i czas było wrócić do szkoły. W sumie nie wiedziałam, czy chcę czy nie. Po prostu poszłam.