czwartek, 11 lutego 2016

Moja choroba/cz.4

Myślałam, że jakoś w tej szkole przeżyję. I chodziłam kilka dni. Pewnego wieczoru po prostu nałykałam się tabletek. Nie pamiętam co się wtedy działo, mam tylko jakieś prześwity z płukania żołądka i leżenia w szpitalu. I to, że po pobycie tam chcieli mnie odesłać do psychiatryka. W jednym mnie nie przyjęli, ale trafiłam z powrotem do tego, w którym byłam pierwszy raz. I byłam tam tylko tydzień. Sama nie wiem, dlaczego tak krótko. W tamtym tygodniu na początku zrobiłam sobie krzywdę. Oblałam sobie rękę wrzątkiem dwa razy. Bo nie miałam nic ostrego. Związali mnie pasami na całą noc, a na mojej ręce zrobił się wielki bąbel. Mimo tego i tak mnie wypuścili po kilku dniach, stwierdzając u mnie zaburzenia osobowości. I tak o to odstawili mi wszystkie leki jakie brałam do tej pory. Dostałam jakiś jeden antydepresant na noc, podczas gdy wcześniej brałam leki trzy razy dziennie. Wróciłam do szkoły. I chodziłam dwa tygodnie. Codziennie myśląc, że nie wytrzymam i że nie dam sobie rady. Że nie znoszę tych wszystkich ludzi wokół i że muszę zniknąć. Zaplanowałam to, co miałam sobie zrobić. Wyszłam ze szkoły i udałam się na dworzec. Złapali mnie. Przez jedną osobę. Zawieźli mnie do psychiatryka, ale tym razem do tego, w którym nie chcieli mnie przyjąć ze względu na rodzinę, która tam pracuje. Ale przyjęli. Już nie było wyjścia. Spędziłam tam równo 3 miesiące. Podczas tego pobytu chowałam leki, leżałam kilka razy w pasach, próbowałam się wieszać, rozbiłam szybę, dwa razy uciekałam-nieskutecznie.. Jednak trochę udało im się poprawić mój stan. Stwierdzili chorobę afektywną dwubiegunową i cechy osobowości nieprawidłowej. Po wyjściu w sumie nie wiedziałam, co ze mną będzie, nadal miałam myśli samobójcze i nic mi się nie chciało..Ale postanowiłam nie zabijać się od razu  tylko zobaczyć jak będzie. Poszłam do szkoły i tak chodzę do teraz. Miałam wiele złych dni i nadal mam, ale wytrzymuję. Wstawałam, do 15 szkoła potem dom i spanie.. I w sumie udawanie, że jest ok. Nawet sama się na to nabrałam. Ale ferie mi coś uświadamiają. Że moje życie jest do niczego i że wcale się nie wyleczyłam. Objawy choroby się osłabiły, ale nadal są, czasem wracają mocniej..Za kilka dni wracamy do szkoły, a ja się wcale nie cieszę, bo znowu będę udawać. Nikt mnie nie zrozumie, jak mu o tym powiem. Czy kiedyś będzie tak, że będę mogła w pełni powiedzieć, że jest okej?
Tak moja choroba wygląda do teraz.wrócę do szkoły i znowu dam się nabrać, że będzie dobrze. W sumie chyba nie jest tak źle jak było.Ale czemu nie jest tak jak ma być.Chyba to nie koniec mojej historii. Bo co będzie teraz, jutro, za miesiąc, dwa?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz