czwartek, 11 lutego 2016

Moja choroba/cz.3

Pobyt trwał nadal. Mówili, że jeszcze 3 tygodnie i stąd wyjdę. Super po prostu. No, ale jakoś ten czas leciał..Pewnego dnia wyszliśmy na dwór. Taki  ogródek przed szpitalem, w sumie nawet nie ogrodzony. Byłam tam już kilka razy. Ale wtedy coś mi strzeliło do głowy. Ucieknę. Krążyłam tak po tym ogródku i krążyłam, aż nagle zaczęłam biec w stronę wjazdu do szpitala. Zaczęli biec za mną, nawet obcy mężczyzna po krzykach psychoterapeutki dogonił mnie i złapał. Nie miałam szans. Wróciłam do szpitala i zdenerwowana, nie zachowywałam się dobrze. I w pasy. Podali mi lek, po którym język mi zesztywniał, oczy latały i nie mogłam wytrzymać. Potem dali jakiś, żeby mi to przeszło, ale trochę to trwało. Straszne, ale na własną prośbę  przecież.. Potem już było wszystko ok. Wreszcie wypisali mnie ze szpitala po upłynięciu kolejnych 2 lub 3 tygodni. Na wypisie diagnoza epizod depresji ciężkiej.Nawet mnie to w sumie nie obchodziło. Były wakacje i nie wiedziałam, co będzie ze mną dalej..Siedziałam w domu. I tak minęła druga połowa lipca i sierpień. Strasznie nudno, dziwnie i źle. Miałam jeden dzień, że wyszłam z domu i chciałam to zrobić, ale zrezygnowałam. Widocznie nie byłam na to przygotowana. A może nie chciałam tego, aż tak bardzo? Minął sierpień i czas było wrócić do szkoły. W sumie nie wiedziałam, czy chcę czy nie. Po prostu poszłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz